Za sobą mam już pierwszy tydzień zajęć praktycznych podczas kursu kucharskiego I i II stopnia. Poruszyliśmy wiele aspektów, które współczesny kucharz powinien ogarnąć swoim umysłem 🙂 Oto główne motywy poszczególnych dni szkolenia. Z góry przepraszam za niską jakość zdjęć.
Dzień I – bogactwo ziół i przypraw
Przez te kilka godzin próbowaliśmy przypraw z całego świata. Poznaliśmy różne odmiany soli (cytrynowa, różana, itp.) a także mieliśmy okazję porównać produkty ogólnie dostępne w sklepach z tymi oryginalnymi – np. trzy rodzaje cynamonu – popularny z torebki producenta x, jako kory z plantacji i rosnącego dziko. Prowadząca przyniosła nam wielki kosz ziół ze swojego ogrodu, pokazywała gatunki używane dawniej w kuchni staropolskiej. W koszyku też znajdowały się jadalne kwiaty i liście. Polecam spróbować szczawiku ozdobnego (lekko cytrynowy posmak), floksów (delikatny, słodkawy), a absolutnym przebojem według mnie był liliowiec, którego płatki były mięsiste i niezwykle soczyste.
Dzień II – nauka krojenia, posługiwania się nożem, wyrabianie własnych makaronów
Tak jak w podtytule, najpierw bawiliśmy się nożem, ćwiczyliśmy różne techniki krojenia (kostka, zapałka, romby, kwadraty, itp.). Potem przeszliśmy do własnych ciast na makaron, niektóre z nich bez dodatku jajek. Każdy wyrabiał inny rodzaj ciasta. Jedna osoba wyrabiała z dodatkiem oleju z pestek dyni, druga z dodatkiem soku z buraków (przepiękny czerwony kolor!), inna z kolei ciasto z kwiatami i słodkim sosem z pomarańczy. Mi w udziale przypadło ziołowe. Wyrobiony makaron formowaliśmy w przeróżne kształty i smażyliśmy.


Dzień III – Pasta i basta!
Cały dzień z pastami. Calusieńki. Każdy z nas zrobił kilka rodzajów, wariacji było mnóstwo. Moja pierwsza pasta składała się z kurek, marchewki, pietruszki i śmietany, zaś przy drugiej zaszalałam na słodko – dynia, ananas, kardamon, cynamon, kumin, goździki, białe wino, masło i dla kontrastu czarny makaron oraz dekoracyjnie mięta. Przy okazji Prowadząca prezentowała nam pracę z ringiem, czyli specjalnymi foremkami pomagającymi ładnie ułożyć potrawę. A na koniec pan Jarek Uściński zdradził nam jak zrobić zajebiste risotto 🙂


Dzień IV – Ryby i dodatki
Najpierw uczyliśmy się filetować ryby, naszym królikiem doświadczalnym był pstrąg. Potem każdy miał przygotować dodatki w postaci warzyw i różnych rodzajów purée, oprócz tego robiłam też gnocchi. Nasze ryby pozamieniały się w roladki, niektóre upiekliśmy, usmażyliśmy, zamarynowaliśmy, a nawet uczyliśmy się jak rybkę uwędzić nie mając wędzarni (metoda „garnkowa” :)). Oprócz tego nasza Szefowa zaprezentowała jak się robi terrinę z ryby. Pychotka!

Dzień V – tarty i kisze
Dzisiaj było na słodko i na słono. Robiliśmy tarty i kisze w różnych wariacjach szpinakowo-serowym, śliwkowym, kurczak z brukselką i brzoskwinią, itp. Mi przypadło zrobienie tarty grzybowej z dodatkiem jałowca w kruchym cieście. Oprócz tego większość osób spróbowała wykonać własny sos do dekoracji talerzy.



I to tyle w wielkim ogólnym skrócie o tym, czym zajmowałam się w tym tygodniu. Było pysznie i inspirująco. Aż ciekawa jestem, co przyniosą kolejne dni.